Siedzunie sosnowe 3;
czubajki kanie 10;
krasnoborowiki 12 (tylko maluchy i w jednym miejscu);
podgrzybki brunatne 8 (tylko maluchy, pojedyncze);
maślak żółty kilkadziesiąt sztuk (wszystkie zdrowe, największe wielkości zakrętki od małego słoika, wysyp);
maślak zwyczajny ilościowo podobnie;
maślaczek pieprzowy, dość licznie (klika zebranych jako kulinarny dodatek); przepiękne
pieprzniki jadalne, wiadereczko (przewaga kilkunasto centymetrowych, w wysokich trawach);
opieńki miodowe cztery stanowiska (jeszcze nie wysyp); liczne purchawki chropowate (zaczyna się wysyp). Z innych, nie zbieranych …
…
galaretek kolczasty (kilka stanowisk); okratki australijskie (kilka, w kiepskim stanie);
muchomor czerwony (tylko gdzieniegdzie);
mleczaj biel (niektóre wielkości wazy do zupy, bardzo liczne); gołąbki i wszelkie im podobne wszędzie i nadal dużo. Brak szlachetnych 🥲 Teoretycznie grzybki znalezione przez 3 osoby + 🐶 ale właściwie tylko dwie zbierały bo … 🤣 bo trzecia była zajęta pilnowaniem aby ta czwarta nie: jadła żołędzi, nie łapała os, nie goniła za sarnami, wiewiórkami i wszelkim innym żywym nadającym się do pogonienia (ech ta smycz) … ale i tak psina przeszczęśliwa pomimo licznych zakazów i ciągłego „Fryga, nie idź za Iwoną, Fryga, naprawdę nie musisz iść krok w krok za Iwoną, Fryga idziemy obok Iwony a nie za Iwoną …” 🤣🤣🤣 i zbieracze również przeszczęśliwi, zwłaszcza że był również czas na regenerację sił i pełną michę dla każdego, i napitek, i to w takiej scenerii że dech zapierało bo pod granatowo/biało/zielonym baldachimem, pośród wysokich aż do nieba, pachnących żywicą sosen … na mchu … 😉 Ech…
🍂🍃🍁🍃
Pięknie skąpany w słońcu las powitał mnie jak poprzednio dorodnym
siedzuniem sosnowym 😄 Ale tylko dlatego że pognałam w ciemno na miejsce gdzie zostawiłam pewnego malucha i chciałam sprawdzić (z czystej ciekawości) czy jeszcze coś po nim zostało.
Aż nieprawdopodobne bo był i pięknie podrósł ten mały, potrójny kalafiorek, zostawiony 12 dni temu 🤗 i to w stanie nienaruszonym (widać cudy się zdarzają 😇). Jednak po takim czasie (ponad półtorej tygodnia!) i częstych, obfitych opadach deszczu, nie powiększył się bardzo spektakularnie. Czyli wychodzi na to że, aby taki
siedzuń sosnowy osiągnął wielkość średniego koszyka na grzyby, potrzebuje w dogodnych warunkach, conajmniej jakichś 3-4-5? tygodni 🤔.
Potem jeszcze do koszyka trafiły dwa kolejne 🤗. Znalazłam też miejsce po wyciętym szmaciaku, czyli nie tylko ja je zbieram w tym lesie 😉😝👹. Czytałam że miejsce po wyciętym siedzuniu powinno się przykryć ziemią, liśćmi, mchem.. czymkolwiek. Poproszę o sprostowanie jeśli nie ma to większego znaczenia aby nadal kolejne kozie brody mogły rosnąć pięknie w tym samym miejscu. Jeśli jednak ma to znaczenie, proszę wszystkich amatorów tego smocznego grzybka o poświęcenie minuty na zrobienie tego. Nie chcemy przecież aby ponownie trafił na czerwoną listę. Tyle mędrkowania 😉 bo poza moimi ukochanymi siedzuniami były też i inne piękne grzybki, i inne radości 🤗 Na zalanej słońcem leśnej polanie rosły gromadnie ogromne kury 😵💫 pochowane w nadal soczyście zielonej, wysokiej trawie. Gdyby jedna z nich nie wystawiła ciekawskiego łebka na słońce to zapewne nie odkryłabym tej licznej a przepysznej kolonii 😵💫 zwłaszcza że udawaczy/podrabiaczy, czyli żółciutkich liści leżało wokół mnóstwo. Jednak to
maślaki żółte wiodły prym bo rosły dosłownie wszędzie i w trawach i na igłach, i zbutwiałych liściach, i pośród jeżyn … 🍃 Blisko sześcio godzinny, fantastyczny spacer po Radziszowskim lesie, w trzy osoby plus niezmordowany, dzielny czterołap 🐶 który mężnie pokonywał nie tylko kilometry (blisko 10) alejek spacerowych ale i różne chaszcze i zasieki (pomimo to że odpuściłam kilka trudno dostępnych miejscówek), słowem niezły tor przeszkód jak na taką dość delikatną Whippetkę 🐶 zaowocował nie tylko koszykiem pełnym grzybków ale i naładował pozytywną energią 🍃🍁🍃🍂