Pozazdrościłem Tazokowi. Myślę -Brenna niedaleko/ raptem 60 km/, podjadę, zobaczę, coś tam znajdę. To co z tego, że tych lasów nie znam, a o miejscówkach mogę tylko pomarzyć. Wjechałem do góry ile było można. Wychodzę, patrzę
koźlarz, kawałek dalej dwa
borowiki. Już mi lepiej, bo warto było. Przecież dalej musi ich być więcej. Nie było. Podchodziłem półtorej godziny i wróciłem do samochodu. Bezbłędnie wróciłem. I to uznajemy za sukces w tych górkach i solidnym zamgleniu.
Kudy mi tam do Tazoka 😢.