Witajcie! Spędziłem "szybkie" dwie godziny w lesie. Cel jak zawsze jeden:
prawdziwki :) Niestety szału nie było. Zero młodych, za to kilkanaście dużych wyrośniętych "prawych". Nogi z lokatorami, kapelusze zdrowiutkie.
Rydze natomiast dopisały znakomicie. Można ich uzbierać do bólu. Ja postanowiłem zebrać tyle co na kolację. Żona zachwycona, będzie smażone na masełku.
Przydałby się deszcz, oj przydałby się.