Raport z czterech dni: środa 11.07. - 53 sztuki szlachetnego, 3
podgrzybki, kilkanaście
kurek; piątek 13.07. - 15 szlachetnych, 5
podgrzybków; sobota 14.07 - 6 szlachetnych, 2
podgrzybki, 2 gołąbki modrożółte, 2
kozaki czerwone, kilka
kurek; niedziela 15.07 - 2 ceglaste, 1
podgrzybek...
Taki oto spadek pogłowia grzybów w przeciągu zaledwie pięciu dni na własnej skórze doświadczyłam. Tempo piorunujące - od środowej euforii z rekordowym tegorocznym wynikiem, huraoptymizmem na kolejny wypad do lasu, łącznie z wynajęciem kombajnu do koszenia
prawdziwków po totalną niedzielną porażkę z trzema grzybami na koncie, nieziemsko rozczarowana, zawiedziona i przede wszystkim mocno zaskoczona, z najgorszym od maja rezultatem. Susza była - grzyby byly, mokro jest - grzybów nie ma. Po jakiemu?... się pytam. Dlaczego tak nagle je wsysło? Deszcz im zaszkodził czy kie licho? Widać, że świat fungi zagadką jest jeszcze dla mnie i po tylu latach " współżycia" tajemnice ma przede mną;-))