Blisko 70-cio km wyprawa rowerem na grzyby. Wynik (dodatkowo okupiony totalnym przemoczeniem już na 20 min od domu 🌩😂) skromny ale satysfakcjonujący.
Grzybki rosły na i przy drodze, a kani broniły dzielne zastępy wielkich leśnych mrówek z pobliskiego mrowiska (z pełną zaciekłością kąsały mi buty, zwłaszcza sznurówki i trochę kostki 😁).
Kotlety przez noc podrosły i będą dziś "schabowe" 😋.