Puszcza Zielonka jakoś nie cieszy się popularnością wśród znajomych grzybiarzy, choć to rzut beretem od Poznania. Godzinka konkretnego pedałowania i jestem w ciekawym, różnorodnym lesie; wzgórza i otwarte przestrzenie chwilami przypominają - nie przesadzam! - przepiękny Beskid Niski. Ale do rzeczy. Wykonałem kilka szybkich skoków wgłąb, pozostawiając rower przy leśnych szlakach, a efekt to piękne
podgrzybki brunatne zebrane w sośnie z domieszką liściastych oraz garść
podgrzybków złotawych pod dębami. Liczyłem na
borowiki ale trafił się tylko jeden; czyli honorowy gol zdobyty.
Ciekawe: wczoraj w Wiórku komary cięły wściekle. W Puszczy Zielonce zaś nie ma ich wcale, zero zupełne, choć przecież jest tam kilkanaście jezior i strug, więc wilgoci/wody nie brakuje. Czy ktoś umie to wyjaśnić? Znawcy komarów, oddaję Wam głos!
[zdjęcia grzybów nie dodaję, bo aż tak to znowu nie ma się czym chwalić, wrzucam za to żuczka:-]