Nie zgadniecie gdzie byłam. Ano pojechałam dzisiaj tak, troszkę na lenia- bo w lesie dopiero o 7,00- do lasów na prawdziwe grzybo-koszenie. To był prawdziwe - taki w jesiennych -prawie, bo kalendarz mówi co innego- klimatach i z jesiennymi zbiorami wypad leśny. Rano +13, lekkie chmurki, piękna rosa, dzień nie miał być zbyt upalny- czyli po porannej kawce kierunek Nowy Tomyśl. Troszkę czasu upłynęło od mojego ostatniego pobytu w tych pięknych, łatwych w chodzeniu lasach. Prosto, przejrzysty las, brak stert gałęzi, krzaczorów, po prostu łatwizna. Raz kiedyś od ekstremalnych klimatów należy odpocząć. Na początek obrałam za cel miejsca porostu
koźlarzy i
borowików. Wiadomo, na co każdy ostrzy sobie nożyk. Udało się wypatrzeć 6
borowików i 12 koźlaczków. Od pomarańczka po beże i brązy. Cała kolekcja kolorystyczno -wielkościowa. Poszwendałam się troszeczkę i postanowiłam jednak uderzyć w klimaty podgrzybkowe. Pomalutku, podziwiając piękno naokoło mnie, wdychając wspaniałe orzeźwiające chłodne powietrze zostawiłam
koźlarze, zbliżając się do miejsc podgrzybkowych. Powitały mnie - najpierw na skrajach lasu przepiękne brązowe łebki - pierwsze zameldowały się te największe. Je wypatrzeć nie było trudno. Widoczne na ładnych kilka metrów. Niektóre połączone w promocji z maleńkim, lub większego kalibru ślimakiem. Uważnie obchodząc wielkich zuchwalców, natrafiałam na małe i maleńkie octóweczki, na grubaśnych pochowanych głęboko w przepięknym mchu nóżkach. To dopiero była frajda te cudeńka wydłubywać i wrzucać do koszyka. A zbierając te maluchy, nikomu nie muszę mówić jak długo trzeba się gimnastykować aby przykryć dno kosza, lub uzbierać tyle, żeby było widać postępy. Były miejsca w lesie, że dosłownie kosą można było ciąć. Tam w ciągu minuty można było znaleźć i 15 szt. Były też miejsca, gdzie w ubiegłym roku rosły na potęgę, a dziś nie było śladu grzybów. Gdzieniegdzie zielony mech rozświetlały plamy żółciutkich
Kurek- wielkich niosek - rosnących samotnie, lub ich skupiska po kilka sztuk w stadzie. Wszędzie pełno
goryczaków żółciowych, krowiaki aksamitne też pięknie komponują się z zielonym mchem. Dodatkowo
gąski, Gąsówki, muchomory, od żółtych małych po potężne czerwone talerze. Widok tak kolorowego lasu - niezapomniany. Na zielonym mchu paleta różnobarwnych blaszkowców. A między tym wszystkim one -piękne
podgrzybki, na grubych nogach, z ciemnobrązowymi aksamitnymi łebkami. W lesie zabawiłam coś niewiele ponad 2,5 godzinki. W tym czasie udało mi się zebrać 5,8 kg pięknych grzybków w czterech gatunkach. Na foto- zbiorówka mieści się w naprawdę potężnej misce- znajdowane
borowiki, następnie
podgrzybek rosnący w bliskim sąsiedztwie potężnego mrowiska. Tak rosły jeszcze trzy sztuki- dosłownie naokoło.
koźlarze i
kurki dzisiaj do foto nie pozowały.
Kurek uzbierałam sporą miseczkę. Co chcę dodać- to to, że jeśli tylko coś znalazłam, albo spróbowałam zrobić foto, natychmiast dopadała mnie cała chmara komarów-cięły niemiłosiernie. To nie znaczy wcale, że gdy szłam miałam spokój. Też próbowały mnie z lasu przegonić. Dodatkowo czas "uprzyjemniały" natrętne strzyżaki. Z towarzystwa latającego to by było wszystko. Między sosnami w oddali, a to z lewej strony, a to z prawej czasami zauważyłam konkurencję. Tak, że samodzielnie, bez asysty- sporo oddalonej- w lesie dzisiaj nie udało mi się zbierać. Wyjazd cudowny. Plony w dwóch pełnych koszach. Doznanie nie do opisania. Czas nas grzyboświrniętych dopiero się zaczyna. Serdecznie wszystkich pozdrawiam - życząc pełnych koszy- na całym naszym grzybo-terenie. :)))))))))