Plan był prosty: wchodzę do lasu, idę przed siebie, znajduję swoje eldorado, biorę 10 kg i wracam. Nie chciałem zatrzymywać się za długo tam gdzie grzybów jest kilka skoro piszą, że jest masa to znajdę takie miejsce.... nie spodziewałem się tylko takiej konkurencji, frekwencja była z pewnością większa niż na wyborach i to w środku tygodnia. Generalnie w wysokim lesie sosnowym jest przeciętnie, wszędzie ślady po tabunach ludzi. Każdy jednak możne znaleźć grzyby i nikt nie wyjdzie z pustymi rękami. W młodym lesie na obrzeżach, trafiłem na miejsce usłane obciętymi korzeniami wszędzie, ten kto był tam pierwszy mógł doznać tego stanu euforii, gdy widzisz pole grzybów-prawdziwy wysyp. Trochę tam pomyszkowałem i sam znalazłem rodzinki po 5-7 sztuk, jedna za drugą. Szkoda tylko, że bardzo dużo grzybów niestety już za stara, albo zapleśniała. Robaczywych nawet nie wiele 95% z młodszych była czyściutka. Generalnie wysyp jest już po punkcie kulminacyjnym, ale jak przeliczy grzybki w domu wyszło 65 na godzinkę, oczywiście
podgrzybek brunatny w 80% trochę
maślaka modrzewiowego i dwa
piaskowce. Kończę pozytywnym akcentem-myślę że do późnej jesieni będzie się jeszcze dużo działo:-)