Ostatnie trzy wyjazdy, były wyjazdami "na grzyby", ale powroty z wszystkich trzech, były powrotami "z wycieczki". Dzisiaj, ponieważ wciąż jest sucho, wyjechałem "na wycieczkę", a wróciłem "z grzybów". Wstałem jak zawsze przed świtem, w celu sfotografowania wschodu słońca (żeby nie było wątpliwości, że to zachód) i po kilku kilometrach, już zaraz po wejściu do pierwszego lasu, niespodzianka, kilkadziesiąt
kurek w jednym miejscu. Po kilkudziesięciu metrach, po raz pierwszy w życiu, "wywąchałem" grzyby, zapach był tak intensywny, że zatrzymałem się, zacząłem się rozglądać i znalazłem w zaroślach dwie młode
kanie... Koniec części pierwszej.