Nie byłem w lesie ponad dwa tygodnie. Brak wpisów w lubelskim i ostatnie afrykańskie upały nie zachęcały do wyjazdu na grzybobranie. Jednak ciekawość co w krzakach słychać zrobiła swoje i po porannym deszczu pełen sceptycznego optymizmu godzinę po śniadaniu ok. 10 tej zameldowałem się w lesie. Temperatura aż miło latać po lesie tylko 20 stopni. Po ostatnich zlewach dość mokro. A w ściółce po kilku godzinach szperania: kilkanaście borowików i kozaków miska wyrośniętych kurek i trochę gołąbków zielonych. Dużo grzybów zaczerwionych trzeba się sporo naciąć by coś wrzucić do kosza