Uwierzyłem w wpisy kolegów po fachu że grzyby ciągle są, i rano wyskoczyłem na trzy godziny do lasu. No i opłacało się! Dużo podrzybków
zajączków, brunatnych, no i dwadzieścia
borowików szlachetnych. Kompletna frajda - w lesie cicho, ciepło i do koszyka było co wrzucić. No i ta feria kolorów, gra cieni w smugach promyków słońca to balsam na zestresowanego człeka jakim się bywa. Coś wspaniałego. Widziałem dużo
opieniek więc być może jutro też się wybiorę do lasu. Darz bór koledzy!!!!!