Najpóźniejszy wyjazd, i najszybszy zbiór. Początek około 13:00, około 14:30 pełny kosz i zostawione grzyby w lesie. Pierwszy etap to zbieranie w miejscach, gdzie ewidentnie byli ludzie, mimo to co chwilę był nowy grzyb. Grzyby były w mniejszych grupach, za to dużo częściej. Przez pierwsze 20 minut miałem tempo w granicach 90 na godzinę. Później straciłem rachubę, końcówka to istne szaleństwo natrafiłem na miejsce gdzie musiało nikogo nie być. O wiele więcej czasu zajmowało mi czyszczenie grzybów niż ich zbiór.
Po przeliczeniu 310
podgrzybków w półtora godzinny. Zbiór od 13:00 do 14:30. Początek bardzo dobry, końcówka "hiper super dobra", wynik byłby jeszcze lepszy gdybym nie musiał co jakiś czas z napełnionym grzybami kaskiem wracać do roweru. Z drugiej strony oszczędzam na czasie w drodze na "moje" pole i z powrotem, około 1,5 km w głąb lasu, no i nie muszę dźwigać kosza. W sumie więc wynik wychodzi na plus. Same twarde kapelusze, "kapci" na szczęście brak.
Grzyby, które znalazłem w koszach innych osób, to
koźlarz babka,
zajączki,
podgrzybki i pojedyncze sztuki
borowików.
W niedzielę jechałem nad morze drogą krajową nr 3 w obie strony dla treningu. koło Babigoszczy spotkałem jednego grzybiarza wychodzącego z jednym koszem. Dużo jednak oób sprzedaje grzyby, trudno jednak ocenić faktyczne tempo ich zbierania. Zazwyczaj jedna osoba sprzedaje a kilka zbiera cały cały dzień nowe grzyby. Na parkingach po kilka samochodów. Oprócz tego na bocznej drodze w Rurzycy spotkałem tuż przed zmrokiem dwójkę grzybiarzy z jedną reklamówką. Generalnie tłumów w lasach tam nie widziałem.
Zdjęcie zrobione w domu, więc grzyby zdążyły się nieco ubić przez 20 km, przy wyjściu z lasu kosz był wypełniony na full tak, że trzeba było go obwiązać kurtką, by nie gubić zbiorów podczas jazdy.