1 nowa
piestrzenica kasztanowata
kilkanaście nowych
naparstniczek czeskich (
smardzówek)
czarki standardowo niepoliczalne
Witajcie. Z mieszanymi uczuciami startowałem do lasu - miniony tydzień obfitował w przymrozki i opady śniegu. Dzisiaj dla odmiany najpierw pobrodziłem po bagnach a na clou programu zostawiłem sobie osiny i ewentualnie piaski. Na bagnach wiosna powolutku ale do przodu, widać już trochę zieleni, ale jeszcze bez dominacji nad szarością. Anemonki bądź to gajowego bądź to żółte miejscami tworzą już zwarte kępy zieleni, ale do bezmiaru zielonego dywanu jeszcze daleko (tak pewnie ze 2 tygodnie). Jednakże zieleni było na tyle wystarczająco aby pobawić się nią w kontrastowanie z czerwienią (szczegóły w dopiskach). Kwiecie też jeszcze nieśmiało, pojedynczo, bez szału (ale oko już cieszy). Natomiast w osinach emocyjny kalejdoskop. Na start zimny prysznic - coś bezczelnie zeżarło mi pierwszą znalezioną czeską księżniczkę, po czym euforia na widok kilku kolejnych znalezionych tłustych pięknotek, po czym znów złość na roboki i ślimoki, które zdeformowały kolejne kandydatki na pięknotki, po czym euforia..., po czym okrutna złość na samego siebie po rozdeptaniu jednej z kandydatek. To nie na moje nerwy - ostrożnie wycofałem się do tyłu i udałem się na górkę piaskową, aby zwieńczyć wyprawę kasztankiem. Tak więc kwiecień uważam za udanie otwarty, zwłaszcza iż wczoraj 1-go emocje również sięgnęły zenitu po znalezieniu 3 kilo łosiowego szczęścia (szczegóły w dopisku). Pozdrawiam.