Sprawa coraz bardziej się komplikuje gdyż wygląda to na jakiś nałóg - dzień bez lasu i grzybów wywołuje poczucie jakby się zaniedbało obowiązek albo oszukało przyjaciela któremu obiecałem spotkanie. Więc wyciągam koszyk i jadę nie po grzyby ale żeby sprawdzić czy możliwe jest że 11 listopada urośnie jeszcze choćby jeden nowy
prawdziwek. I znalazłem najpierw tego małego młodzieńca ukrytego w liściach w pobliżu drogi a idąc skrajem lasu te śliczne pękate średniaczki. Te starsze
prawdziwki w koszyku okazały się częściowo zajęte, podobnie
podgrzybki. Natomiast
maślaki młode jakby to był wrzesień.