A miał być już koniec... No ale jak w październikową sobotę, kiedy nie pada, jest ciepło, nie wybrać się choćby na "spacer" do swojego ukochanego lasu... 18 km w nogach. Cieplutko. Cichutko. Pięknie. Dziś do koszyczka (duży za radą Anddyego odstawiony😉) zbierałem wszystko co młode lub w miarę młode -
prawdziwki,
podgrzybki,
maślaki,
gąski, 2
Kozaki i trafiłem na masę
kurek, co mnie ucieszyło, tak samo jak i zdziwiło w tej części sezonu, czyli na jego zakończenie.
Prawdziwków 7 sztuk👍.
Pająki zwinęły swoje sieci. Grzyby znikają z krajobrazu. Za to strzyżaki mają się świetnie. Ponieważ byłem dziś nieliczną ich ofiarą to lgnęły do mnie ich dziesiątki. A wracając do meritum. Grzyby truposze walają się po lasach, na drogach. Wielkie
podgrzyby aż żal patrzeć.
Gąski niepozbierane w tragicznym stanie. Wszędzie gnijące grzyby. I między nimi, od czasu do czasu trafił się jakiś miły dla oka okaz. Pogoda cudowna. W lesie pustki. Szkoda, że to już koniec...