Las wciąż daje to co ma najlepsze. Z reguły na grzyby wybieram się we dwie, trzy lub cztery osoby. Można porozmawiać i dobrze spędzić czas. Tym razem jednak zdecydowałem się na samotną wyprawę. Z różnych powodów. Potrzebowałem wytchnienia, przewietrzenia głowy, refleksji. Miejsce wciąż to samo, piękne lasy nad Kwisą. Idzie jesień. W lesie dominuje duży
podgrzybek. Doskonały do suszenia i na sos. Zdrowy, mięsisty. Kosz zapełnia się dość szybko, choć jest go mniej niż w ubiegłym tygodniu. Poza tym spotkałem
maślaki, stare
rydze i ogromnego
prawdziwka. Wciąż gdzieniegdzie można spotkać
sarniaki.
Tym razem cel podróży był trochę inny. Potrzebowałem chwili spokoju i refleksji, bo świat wokół mnie niebezpiecznie przyspieszył. Las to doskonałe miejsce, podobnie jak góry. Dziś spacerowałem bez pośpiechu, łapiąc pierwsze promienie wschodzącego słońca. Czyste powietrze, piękne widoki, harmonia. Grzybobranie było dziś dodatkową czynnością w podróży sentymentalnej, jaką odbyłem. Dodatkowo odkryłem, że będąc samemu w lesie można ze sobą porozmawiać na głos i nikt tego nie zakłóci. Na co dzień raczej niemożliwe, polecam. Jeśli chodzi o samo grzybobranie, to było bardzo dobre. 3,5 godziny wystarczyło na zapełnienie całego kosza, co jest świetnym wynikiem. Grzyby wciąż są, choć wygląda na to, że sezon pomału dobiega końca. Zatem łapcie za koszyki i do lasu.