Otwieramy rano oko i tylko przez sekundę przechodzi nam przez głowę myśl, że może dziś już czas odpuścić. Za oknem piękna słoneczna pogoda. Nic z tego, chociaż na godzinę, ale musimy pojechać i zaczerpnąć w płuca świeżego, leśnego powietrza. Wyszło z tego 1,5 godziny i pełen koszyk podgrzybka brunatnego, koźlarzababki, opieńki miodowej, kilka maślaków zwyczajnych, cztery czubajki kanie i sześć borowików szlachetnych. Zbiór podarowany starszym znajomym którzy nie mają już siły chodzić po lesie. Ich uśmiech był wystarczającą zapłatą. Pozdrawiamy Darek, Danusia i Demon...;)