Rydze w ilości hurtowej, są wszędzie, ja się nawet nie wysilałam chodzeniem po korytach potoków, tylko zbierałam przy samiutkiej drodze. Po zapełnieniu kosza i awaryjnej siatki szybkim krokiem wyszłam z lasu, starając się więcej nie zauważać grzybów rosnących praktycznie pod nogami (to się nazywa ćwiczenie asertywności). Poza rydzami
podgrzybki i
opieńki, ale tych trzeba się już nieco naszukać.