No i ten badziewiasty u mnie sezon wybuchł jak petarda, w lasach jest wszystko naraz. Co prawda nie w takich ilościach i proporcjach jakbym chciała, ale nieważne. Dziś po wczorajszym deszczyku i ciepłej nocy obudziłam się dość wcześnie i postanowiłam nie dać szansy ostatnim weekendowym grzybiarzom. Efekt... ok 5 kg
opieńki i z 50
podgrzybków. Później
RYDZE!
Po powrocie do domu padłam jak długa na 2 godziny. Później trzeba było wpaść do sklepu, a po drodze zagajnik z grzybkami których nikt nie zbiera. Więc wpadam na 10 minutm a tu pod nogami,
rydze Prawdziwe
rydze, nie
mleczaje świerkowe czy jodłowe z czerwonym mleczkiem.
Rydz. Graal grzybiarza. Ponad 20 lat szukałam w okolicy i po prostu tu nie ma. A dziś... sami zobaczcie ❤ W lasku byłam 20 minut i uciekałam patrząc w niebo. Jutro jadę znów.