Krótki, szybki wypad górski las. Z jednej strony drogi jodły, z drugiej strony drogi buki... Przyjazd koło 7 rano, trochę szarawo w lesie jeszcze było... I sucho niestety już. Dawno nas tu nie było... Znalezione: 15
prawdziwków, kilkadziesiąt
rydzów, kilka
kurek i dwa
kozaki... Kilka samochodów przy lesie, ale nikt sobie w drogę nie wchodził... W lesie bukowym trwa festiwal kolorów, liści tańczących w rytm porywów wiatru, promieniami słońca podświetlonych...
Brzask delikatnie otulal górę, która w rożowej pierzynce mgieł, budziła się po nocnym śnie... Promienie słońca, nieśmiało jeszcze, przenikaly przez gałęzie drzew, budząc górskich wojów, śpiących w ciepłych kryjówkach, umoszczonych w kopach liści... Stary szlachcic przeciągnął się nieśpiesznie, uśmiechając się lekko... Wiedział, że niedługo rozpocznie się najazd tych, co spragnieni są leśnych skarbów... Znał każdą sztuczkę, każdy fortel poszukiwaczy... Nadeszła pora, by rozesłać wici do pobratymców, śpiących jeszcze zapewne... Być może nocą długo okowitę spożywali, nie bacząc na to, że rankiem podchody będą musieli uskuteczniać. Zjawili się niebawem, w stanie lepszym niż się spodziewał: młodzi i starsi, odziani w kontusze, może trochę zdarte, lecz barwami dopasowanymi do otoczenia. Jeden tylko, szlachcic niepokorny, Sośniakiem 😉zwany, odzieniem się wyrózniał... Ale też zasłużonym wojem był, z rodu tych najbardziej szlachetnych... Dwóch
kozaków, w kapotach burych stawiło się do podchodów, gotowość do boju wykazując... Reszta zapewne, w jamach pod liśćmi spała, śniąc o antałkach okowity... Kilku giermków, w żółtych gaciach do boju stanęło, odwagą staremu szlachcicowi dorównując.... Byli też mlodzieniaszkowie, w pomarańczowych pludrach, ale ci bardziej jako trupa aktorów wędrownych dokazywali, nie bacząc na powagę sytuacji, w mchach się tarzali - zachowując jednak pozory dobrego przygotowania do boju... Każdy techniką chciał błysnąć, i ci, co w kryjówkach się chowali, i ci co na zwiady ruszyli... I ci, co na na nich zasadzki robili... Kto lepiej się sprawi, więcej pomysłowości wykaże, ten wygra... I tak, od lat wielu lat, odwieczna zabawa w chowanego i szukanego trwa... Woje zostają wzięci do niewoli, grzejąc swe czupryny na ciepłych zapieckach... Nie jest łatwo ich ująć, po stromych zboczach się wspinać, zjazdy w dół czasami zaliczając... Czasem i w pułapkę wpaść, czasem gałęzią specjalnie naprężoną, w twarz zarobić... Ale co roku nowi woje do podchodów stają, a i tych, którzy w zawody z nimi idą nie brakuje... I tak, jak po lecie, jesień nadchodzi, tak zabawa w chowanego trwa...