W lesie byłżem o świtaniu. trudy zeszłe mając za nic. Kiedy tydzień biegnie końca, ja wśród chynchów szukam słońca. I miast chmurom stroić miny, głowę spuszczam w borowiny. A tam grzyby i robaki: tu
borowik, tam
maślaki - akuratnie zdrowe były. Lecz
podgrzybki, nie mam siły, w jednej trzeciej spraszywiałe! Zaczerwione, połamane, zapleśniałe. Skoczkonogi od lat dwóch swój w nich powielają chów. Lecz w brzezinie się czerwieni -
koźlarz, passę moją on odmieni! Pierwszy, drugi [...] ósm - też zdrowy! Więc na święta żem gotowy...