Cicho. Pusto. W lesie żywej duszy poza mną i jedną sarną, z którą prawie zderzyliśmy się głowami 😁. Nierob zachęcił mnie swoim zdjęciem i musiałem. Musiałem jeszcze raz wybrać się w magiczne Bory Dolnośląskie. Ten sezon, chociaż dość długi, wkrótce się zakończy. Cel jak zawsze ten sam -
borowiki 😍. 53 sztuki (1/4 sosnowe). Wynik lepszy niż się spodziewałem, bo przecież niskie temperatury, bo nic nie może przecież wiecznie trwać...😉. Tym razem zająłem się też drobiem -
gąsek zabrałem cały woreczek z Lidla. Młode
podgrzybki (wciąż rosną chociaż słabiej). 4
kozaki (pomarańczowożółte pewnie).
Dużo i długo spacerowałem, ale pogoda przepiękna.
Prawdziwki w połowie młodziutkie. Druga połowa to średniaki. Sporo starych zostało w lesie, niektóre w miejscach, które odwiedziłem w sobotę (jak ja je pominąłem🤔). Powoli grzyby będą zmierzać do końca. Ale to jeszcze pewnie potrwa. W lesie zaczyna się robić mało estetycznie. Ogromne stare
sitarze,
gąski,
podgrzyby, stare rozpadające się muchomory i inne grzyby, których nazw nie znam, opanowują leśne drogi i ściółkę. Jakże to inny widok niż tydzień czy dwa tygodnie temu, kiedy same maluszki wystawiały swoje łebki z mchu, piasku, czy ściółki. Gdybym te lasy miał kwadrans od domu to pewnie jeszcze nie raz bym je odwiedził. A tak... zobaczymy. Kto wie. Sezon jeszcze trwa👍