Początek był mało zachęcający, trafiałam w miejsca gdzie ktoś przede mną już wyciął grzyby, marne resztki trafiały do koszyka, ale po zmianie miejscówki, przejechaniu kilku kilometrów dalej udało się zebrać zadawalającą ilość grzybów. Oczywiście zdecydowana większość to prawdziwki, kilka kozaków i kilka zdrowych zajączków.