W licytacji na ilość nie biorę udziału prędzej na jakość. Zwykły, codzienny, przemiły spacer z Rubisiem i równie sympatycznym🙂i równie białym Puchaczem po jednej z breńskich dolin. Tak po prostu, dla przyjemności, posłuchać i poczuć całym sobą starą beskidzką bukowinę. Spacer nie dla kilogramów i sztuk. Bez koszyka z awaryjną taśką, bo wczoraj setki
kozaków dały nam w kość w kuchni, to nie zamierzaliśmy znów zarywać wieczoru. W kwestii grzybowej-jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nie szukając i tak znaleźliśmy po kilkanaście
prawdziwków,
kurek,
maślaków modrzewiowych i
ceglasi. Jest dobrze. Pozdrowienia
Pierwsze skrzypce grał dzisiaj Rubik. Jako mentor, guru, profesor i trener osobisty - uczył Puchacza zbierać grzyby 🙂 a on okazał się bardzo pojętnym uczniem - więcej w fotkach dopiskowych.... aaa zapomniałem o kozakach - 3 czerwone, 4 szare 🙂