Znam kilkanaście gatunków grzybów, wiem, w jakich okolicznościach przyrody ich szukać, mam też stałe miejscówki. Przejechałam dzisiaj ok. 20 km rowerem, sprawdzając liściaste, iglaste i mieszane po kolei: tam, gdzie
maślaki, tam, gdzie
kanie,
prawdziwki,
kozaki, gołąbki. Nic. Pustynia, miejscami literalnie. Na otarcie łez jeden suszek niewielkiej
czubajki w wysokiej trawie, w zagłębieniu terenu (czyt. tam, gdzie więcej wilgoci). Jest potwornie sucho. I las taki martwy: niby zielony, a zero much, komarów, mało ptaków. Tylko mrówki jeszcze dają radę.