Tradycyjny spacer po pobliskim lesie mieszanym. Na wszelki wypadek reklamówka tkwi w kieszeni. Po 5 radosnych minutach wracam do domu po koszyk i nóż.
Prawdziwki średnie i drobne, im dalej od osiedla tym mniej grzybów a więcej grzybiarzy. Idę na przełaj, sporadycznie witają mnie
zajączki, maślaczki, ba, nawet jeden piękny
piaskowiec kasztanowaty. Potem długo nic. I znowu nic. A między nimi dwa wielkie
borowiki. Potem, aż do domu nie ma powodów do schylania się. Tuż przy osiedlu piękne stanowisko rodzinne
borowików. Zbieram te większe a po maluchy zajrzę za kilka dni.