Dzisiaj, po sobotnio-niedzielnym Armagedonie, w lesie dużo mniej ludzi, a więc spokojnie i przyjemnie. Dodatkowo padał deszcz, który skutecznie wystraszył przypadkowych grzybiarzy. Ze względu na pogodę spacer po luźnym dużym lesie liściastym, w żadne krzaczory czy młodniki się nie zapuszczałem. Przez 4 godziny zebrane 52
borowiki usiatkowane i 10
borowików szlachetnych (12 w całości, reszta to same kapelusze, coś z tych kapeluszy jeszcze odpadnie, grzyby oddane cioci). Grzyby rosły głównie pojedynczo, w większości młode. W lesie zostało około 30 sztuk w całości robaczywych. Jutro ostatni akt
przygody z grzybami we Włodawskich lasach, wreszcie będę zbierał dla nas (dla mnie i żony, żona powiedziala, że ze mną pojedzie do lasu), bo do tej pory wszystko było zbierane dla Teściów, a dzisiaj dla Cioci. Dzisiaj wyjątkowo na zdjęciu głównym nie ma całego zbioru, a jest usiatek chowający się przed deszczem. PS. A na działce wujków znaleźliśmy kolejne 2
prawdziwki. Pozdrawiam