Nikt nie zgadnie, gdzie ja dzisiaj byłam. Ano w lesie. Tym co wczoraj. Nie mogłam pojechać w inne miejsce, ponieważ musiałam sprawdzić jak się czują wczoraj zostawione w lesie
borowiki usiatkowane. Dodatkowo las mnie za obowiązkowość i ciekawość wynagrodził ukazując w miejscach różnych różne odmiany grzybów. I tak po kolei: 2 gołąbki, 1
kania, 1
borowik usiatkowany, 1
podgrzybek zajączek, oraz tu i tam po małym stadku
kurek................
Chłodno i bez dodatkowych efektów świetlnych dzisiaj w lesie było. Te sam las co wczoraj- coś mnie te wczorajsze
borowiki przyciągały. Gdybym je do domku zabrała, to na pewno moje kroki skierowałabym w całkiem inne miejsce. Musiałam te borowe znów zobaczyć, inaczej byłabym chyba ciężko chora. W tym więc kierunku skierowałam pierwsze kroki. Opanowałam drożynki, ciekawie rozglądając się na boki. Coś tam czasami przy dróżkach, albo wokół pni zwalonych urosło. Wszystkiego nie fotografowałam, gdyż o nowych grzybkach w ogóle nie myślałam. Jeszcze przed mym celem w lesie napotkałam- dosłownie na ścieżce pod stopami dwa rosnące gołąbki. Kawałeczek dalej- też ścieżki się trzymając, ale bardziej w lesie przycupnął piękny
podgrzybek zajączek. Został w lesie. Po drodze do - ostatnio przeze mnie ograbionych - zajrzałam kurników- tutaj pogłowie sprawdziłam- ładnie sobie rośnie- ja mam czas poczekam, aż te mikrusy wyrosną. I tak powolutku się wlokąc, jeszcze czasami w jakieś inne miejsca zbaczając- dotarłam do moich wczorajszych usiatków. Ale wyrosły- znaczy się tak wyglądały na o połowę większe- ja sądzę, że to w ich wnętrzu tak się robale porozpychały. Troszkę jeszcze bardzie naznaczone przez ślimaki. Kawałeczek dalej- wedle jakieś tam krzaczka- patrzę- a tu piękny nowy urósł sobie
borowik usiatek. Ten to taki przystojniak prawie atlasowy. Trzon twardy- myślę sobie - można zaryzykować- ale w pniu i tak były robale. Zadowolona z siebie i mojego i spaceru i lasu, wędruję dalej przed siebie. Troszkę trasę zmieniłam, troszkę na przez kogoś skopanego żółciaka się zapatrzyłam, a czas sobie powolutku płynie. W pewnym miejscu, tam one rosnąć bardzo lubią- między chwastami- jest - rośnie sobie piękna
kania. Zostawiłam pannę baletnicę w lesie. Już w tym sezonie ich się troszkę nakosztowałam. Mały przesyt. Szczęśliwa odprowadzana ptasimi trelami nawet nie wiem jak i kiedy wyszłam z lasu. Piękny to był i poranek, i las i grzyby i spacer- jak to u mnie - rewelacja- Serdecznie Was wszystkich z mych nizin pozdrawiam :)