Wartość wpisałem orientacyjnie, ponieważ miejscami rosło po 10
prawdziwków (głównie małych i w dużej części nie do zbierania), były
kurki i
kolczaki. Generalnie z 60
prawdziwków we wszystkich stadiach wiekowych, zgodnie z rozkładem piramidalnym. Ok. 10
podgrzybków, sporo ładnych
kurek i nieco
kolczaków. Widziałem też kilka
ceglasi i chyba 2
siedzunie sosnowe. Las bukowo-jodłowo-świerkowy.
Zaczęło się kiepsko. Mam na wejściu do lasu takie miejsce, które dużo mówi o tym co można w lesie znaleźć. Jak jest pusto, to i w całym lesie pusto. Jak są choćby blaszkowce, to coś się zawsze znajdzie, jak są
prawdziwki, to jest i wysyp. Dzisiaj
prawdziwków nie było. Co więcej, cały pierwszy stok pusty jak diabli, jakieś pojedyncze kociaki. Ale za to wyżej, głównie pod buczkami, tam gdzie nigdy grzybów nie było, zaczęły się pojawiać
prawdziwki głównie słoikowe. Największe zdziwienie zrobił na mnie
siedzuń sosnowy (jak mniemam bo nie zrobiłem sobie zdjęć i też się mu szczególnie nie przyglądałem) którego się tu nie spodziewałem. Żeby było jasne, na zdjęciu jest (jak przypuszczam)
koralówka sztywna, a nie
siedzuń, który wyglądał zupełnie inaczej. Las był oczywiście w piątek przechodzony, ale nie tylko ja wynosiłem z lasu "małe co nieco". Muszę też dodać, że aktualny rzut
prawdziwków, to jakaś kasta komandosów. Biało-kawowe łebki (jak na zdjęciu) praktycznie nie do wypatrzenia w ściółce. Normalnie człowiek idzie i wyszukuje sterczące dostojnie prawaki w brązowych kapeluszach i białych kitlach, widoczne czasem i z 30 m. A tu dzisiaj nic z tego. Trzeba było chodzić z nosem w butach i tyle. Mało tego, nie dość że
prawdziwki miały camoczapy, to jeszcze były okopane po same czubki kapeluszy w ściółce. Kilka z nich znalazłem wyłącznie rozgarniając podniesione liście (!). Przydałoby się dzisiaj wsparcie, jakaś domowa sekcja WOT, ale ta, wolała rano spać. Przyjdzie wojna, to ją prześpią, a potem będą żałować.