1
prawdziwek, 2
ceglaki, 2
kozaki czerwone, kilkanaście
maślaków żółtych, 1
podgrzybek brunatny, 1 kg
kolczaków, 0,8 kg
kurek, rosły tylko w lesie iglastym (jodłowo-świerkowym) w bukach pusto...
Zaczęło się przypadkowo, idąc drogą, poczułem... zew natury;-), więc hop w las... a tam
ceglak, obok kilka
kurek, kawałek dalej siatka, a za siatką, piękny olbrzymi
kozak czerwony i olbrzymia kurza ferma. Brama, zadrutowana, patrzę w lewo, nie przejdę, patrzę w prawo... jest, drabinka nad siatką, więc zrzuciłem plecak, torba, nóż, aparat i już jestem z drugiej strony. Powalczyłem dobre kilkanaście minut, jak już miałem pewność, że nic nie zostało, powrót na drabinkę i... trach, urwał się strzebel, lecę na dół... i po raz pierwszy w życiu przydały się duże mięśnie pośladków;-D, zaklinowałem się, dzięki czemu uratowałem grzyby:-). Dalej szedłem przez Magurski Park Narodowy, dlatego znalezione grzybki ukryłem w krzakach, żeby ich nie taszczyć ze sobą. Resztę grzybków plus
Kolczaki dozbierałem w Parku, bo dyrektor Parku wyznaczył miejsce gdzie można "pozyskiwać runo leśne"... więc pozyskałem;-).
Kolczaki rosną w ilości nie do wyzbierania, jednak 90% robaczywe, po jakimś czasie, po te większe już się nie schylałem. Ukrytych grzybków nikt nie odkrył;-D. Na koniec chcę przeprosić leśniczego za zepsucie drabinki, ale szczebel był spruchniały, więc może lepiej, że na mnie trafiło, bo jakby się trafił szczupły leśniczy...:- O