Trochę starych
kozaków grabowych, czasem trafił się też młodszy, jeden wielki
żółciak siarkowy, całkiem sporo
gołąbków mordo_żółtych😁, kilka
kurek, kilka
piaskowców kasztanowatych widzianych, ale robaczywych, parę
muchomorów czerwieniejących.
Grzyby były, ale się ulotniły, podobnie jak Emil, który grasował w tym lesie wcześniej, ale po nim przynajmniej coś zostało, tzn. zostawił mi na aucie trochę
koźlarzy grabowych. W lesie spotkałem też Grażkę i Zygmunta, normalnie same znajome twarze😁😁. Pojechałem, aż tam bo taka susz się robi, że nie wiem czy prędko zobaczę jeszcze jakieś grzyby, a w tych okolicach jeszcze były niedobitki, no właśnie były, ale się zbyły. Jeśli ktoś szuka rurkowców to już za późno. Ale trafiliśmy potem na całą masę
gołąbków, normalnie obłęd, tylko połowy nie wiem czy trujące😁😁, brałem na smak i jeden prawie wypalił mi gębę i musiał mnie Zygmunt cukierkami ratować😁😁. Fajnie się chodziło z fajnym towarzystwem, Grażka myknęła mi fotkę przy buczącym buku monstrualnych rozmiarów. Stałem przy nim i myślę co tak buczy, myślałem że z pasieki nieopodal, nasłuchuję, a to w tym buku i nagle widzę u góry latające szerszenie, musiały mieć w środku niezłe gniazdo.. zawinąłem się od razu jak je zobaczyłem. Teraz odwaliłem piękne mielone z żółciaka, choć nie powaliły mnie na kolana, to miałem radochę, że takie coś zrobiłem, a za chwilę będę spijał gołąbkową wodę z pieczonych na blasze
gołąbków. Uciekam😁😁 Darz grzyb😁 i niech szlak wreszcie trafi tą suszę.