Witam Leśne Bractwo :)
Pomimo kilkukilometrowego spaceru po dość różnorodnym lesie nie spotkaliśmy ani jednego grzyba nie licząc jednego krowiaka, jakim cudem on wyrósł przy takiej suszy nie wiem. Z kronikarskiego obowiązku wymieniam, że przeszliśmy starodrzew sosnowy, las mieszany również starodrzew bukowy z sosną ze znaczącą przewagą buków, oraz kawałek młodnika sosnowego i brzozowego - i nic czyli zero.
Wybraliśmy się wczoraj z moją Lepszą Połową na spacer do lasu z małą co prawda ale jednak nadzieją na choćby garstkę
kurek do porannej jajecznicy. Niestety potwierdziły się najgorsze i najczarniejsze scenariusze. Oprócz wspomnianego przeze mnie krowiaka nie spotkaliśmy ani jednego kapelusznika i to zarówno jadalnego jak i trującego. Po prostu totalne zero. Pewnym wskaźnikiem "grzybności" tych lasów jest lotnisko polowe pod Czaplinkiem. Tam zawsze stoją handlarze runem leśnym a ja zaopatruję się u zawsze tej samej osoby w miód. Z grzybów miała ta Pani garstkę
kurek takiej wielkości, że chyba były one wyciągane ze ściółki pińcsetą i to jeszcze pod lupą, drugim wykładnikem jest jedno miejsce pod Wałczem, gdzie robię ostatni postój w drodze z Wrocławia. Wystarczy przejść kawałek i lasu i już wiadomo co w trawie (leśnej) piszczy. A piszczy wszystko i to coraz głośniej o deszcz. Bez solidnych opadów nie ma co nawet marzyć o pojawieniu się grzybów. Nic oczywiście nie tracimy nadzieji. Przecież to jest dopiero połowa sezonu, dalej musi być lepiej bo przecież gorzej to już naprawdę nie może być. Z braku grzybów zbieramy póki co jagody (jest ich jeszcze troszkę) i jeżyny. W końcu napić się zimą herbatki z sokiem jeżynowym - bezcenne.
Serdecznie pozdrawiam Admina i Bractwo Leśne.
Pomimo wszystko Darz Grzyb :)