Raz na wozie, raz pod wozem. Wczoraj góry i koszyk, dzisiaj niziny i kilka sztuk. Po godzinnym chodzeniu i znalezieniu 10 prawych z czego w całości pozostały cztery normalnie mi się odechciało. Pierwszy raz w życiu. W głowie miałam wczoraj a tu dzisiaj tragedia. Pot się leje, strzyżaki atakują a tu co trzeci grzyb sito. I to te piękne z białym meszkiem, jędrne i młode. Był to więc najkrótszy i najsłabszy wypad w tym roku. Ale z wczoraj słój do kiszenia ogórków nasuszony. Więc weekend in plus. Pozdrawiam.