Ta wyprawa była w nieznane. Pierwszy raz w nowe miejsce. No i znowu udało się co nieco nazbierać.
Około 4 godziny chodzenia po lesie co dało czubate wiaderka 15 l i 20 l jadalnych grzybów. W domu po przeliczeniu wyszło mniej więcej 260 sztuk. Głównie
podgrzybki brunatne (ponad 90%), kilka
borowików sosnowych i złocistych, kilka
podgrzybków zajęczych. Grzyby były dwóch rodzajów: młode, zdrowe które trafiały do wiaderka. Było też sporo starszych grzybów mocno pogryzionych przez ślimaki i jakieś gryzonie (myszy?) i te zostawały w lesie. Trafiły się też
czubajki kanie, ale te zostały w lesie bo były tak stare że zdążyły wyschnąć.
Zebrane
podgrzybki nieco się różniły od tych które zbierałem w innych lasach. Miąższ miały twardszy i bardziej zwarty - Mniej wody - Więcej grzyba. Idealne do suszenia i przetworów.
Co ciekawe w domu okazało się, że nie było ani jednej zarobaczywionej sztuki. Czyż by robale wymarły a ich miejsce zajęły ślimaki?
Oprócz jadalnych grzybów w lesie mnóstwo grzybiarzy... i ciekawych okazów grzybów niejadalnych. W świerkach wysyp najróżniejszych gatunków
purchawek, niektóre wręcz olbrzymie. Było mnóstwo
purchawek chropowatych, które są ponoć jadalne, ale ja jakoś nie mam do nich przekonania.