Nikt mi nie wmówi, że na chociwelce, nie ma wszechobecnego wysypu, od ostatniego pobytu sytuacja jeszcze bardziej się rozkręciła. Przede wszystkim po drodze spotkałem kilka osób i wszyscy, którzy się wybrali w te rejony, mieli wypełnione na full kosze młodziutkich
podgrzybków i innych borowikowatych. Na remontowanej szosie, spotkałem dwie wracające pieszo Panie, z dwoma wiarami grzybów, dwóch Panów idących wzdłuż lasu, z dwoma wiadrami,
borowików szlachetnych, nieco bliżej krzyżówki, tak samo widziałem Pana, idącego brzegiem lasu, który miał wiadro
borowików. Zbierając grzyby, widziałem jadących rowerzystów, obładowanych grzybami oraz Pana na motorze też z wiadrem grzybów. Oczywiście taka ilość grzybiarzy, w tak ogromnym lesie, nie jest żadną konkurencją. Ilość "tylko" 200 na godzinę, po wszedłem w tym samym miejscu, co poprzednio i natrafiałem nieraz na miejsce wyzbierane, na sam koniec wszedłem na nowe pole - leżące 300 metrów dalej na wschód i tam było istne szaleństwo, niestety mogłem już tylko patrzeć, bo miałem już cały kosz wypełniony grzybami. I jeszcze jedna uwaga, podałem nazwę wsi Strumiany, bo coś muszę podać, proszę pamiętać jednak o tym, że do Strumian do miejsca zboru jest około 6 km i nie da się tam dotrzeć inaczej jak pieszo lub rowerem. W napakowanych grzybiarzami lasach w okolicy Załomia i Wielgowa, sytuacja jest już zupełnie inna. W sumie, znowu około 400 grzybów w koszu, w 2 godziny, plus to czego nie zbierałem, czego nie ujmuję w statystykach.
Więcej zdjęć: http://dornfeld. bikestats. pl/1622459, Wysyp-sie-rozkreca. html