Gdyby nie pełny koszyk i tazokowe zdjęcia na ephoto sama poddałebym w wątpliwośc to co piszę. Zacznę więc z grubej rury: zabrakło nam koszyka, resztę upychaliśmy w plecaku. A jak to się stało - oto fakty: Fakt pierwszy: potrzeba nam było na to kilkanastu kilometrów po górach wokół Trzech Kopców, Świniorki i Orłowej i z górą czterech godzin w cudny niemal letni dzień. Fakt drugi jakby nie nasz "siódmy zmysł grzybowy” można wrócić też „na tarczy” bo są też miejsca gdzie nawet tęgoskóry nie rosną. Fakt trzeci: nie ma absolutnie żadnego algorytmu, który można by zastosować odnośnie miejsc „gdzie szukać „ Część w wilgotnych wąwozach potoków, część w trawach na kraju lasów inne z kolei w suchym jak pieprz igliwiu. Statystycznie nasze grzybo/spacero/fotobranie zamknęło około setką różnej maści grzybków. Samych
Prawdziwków, gdybyśmy liczyli również te pozostawione do rozsiana zarodników było pod stówkę, ale w większości, i to niezależnie od wielkości były robaczywe także po leśnej selekcji pozostało ich ok. 30 kilka sztuk, mniej więcej tyle samo
podgrzybków brunatnych, tu za zdrowiem nieco lepiej – fundusz zdrowia grzybów miałby mniej wydatków. Przebój sezonu czyli
ceglasie - dwadzieścia kilka w koszyku, i wiele maluchów pozostawionych do dalszego wzrostu,
ceglasie w 90% zdrowe,
podgrzybki zajączki również w niezłej formie – ok. 15 szt i tu jedyna rozsądna zależność – rosły tylko w mchach przy strumieniach i na ich stromych brzegach. Także pocieszając nie spełnionego @mariansa i smutnego @lp100 i pozdrawiając @gosie87 - trzeba sporego samozaparcia, sporo czasu i kondycji, trochę szczęścia, wspartego znajomością specyfiki beskidzkiego lasu i tajemnic jakie kryją góry żeby kolor mapy był żółty a koszyk pełny. Jeśli do tego doda się „nosa” zwanego na Śląsku „sznupą” to sukces murowany, o czym zapewniam pozdrawiając - Sznupok PS, w dopisku link do dzisiaj spotkanych grzybków.