Lasek miejski, ponownie. Byłam zebrać "wynalazki", ale przy okazji natknęłam się na pieniek dębowy z łuszczakiem. Spory. Bateryjka mi wysiadła w aparacie, więc słabe zdjęcie z domu. Nie chce mi się już jeść grzybów, zamrażarka pełna, więc suszę, bo na susz z innych grzybów przestałam już w tym sezonie liczyć. Poza kilkoma wilgotniejszymi, zacienionymi miejscami, w które w "normalną" jesień nie wejdzie się bez wysokich kaloszy, susza, piach, kurz, żółta trawa. Zielenią się tylko rowy małej melioracji. Jutro do prawdziwego lasu jadę. Dam, znać. Pozdrawiam leśne ludki.