Darz Grzyb!;-) 24 września 2016 roku. Kolejna próba grzybobrania na Wzgórzach Twardogórskich, a właściwie ocena sytuacji po dwóch, bardzo suchych i gorących tygodniach września i jednym tygodniu chłodnym, nocami wręcz zimnym. Pomiędzy przejściem z ciepłej aury na chłodną, przetoczyły się tydzień temu deszcze, których ilość była bardzo zróżnicowana. W Bukowinie, Międzyborzu i okolicach, według stacji meteo w Międzyborzu, spadło średnio 17 litrów H2O na metr kwadratowy. Z uwagi na ciągnący się jak flaki z olejem przewlekły niedobór opadów na tych terenach, to tyle co nic. W lasach nie ma śladu po tych opadach, ściółka i ziemia jest twarda, zbita, w wielu miejscach unosi się pył. To tak tytułem wstępu. W zeszłym roku, niektórzy grzybiarzy mówili, że wrzesień 2015 roku będziemy zawsze porównywać do innych, ewentualnie słabszych, dziewiątych miesięcy w roku i pocieszać się, że i tak jest lepiej niż w 2015 roku. Otóż nie. Od teraz będziemy porównywać słabsze wrześnie do września 2016 roku. Ten wrzesień bije pod kątem dziadowszczyzny wszystkie. Ponad 8 godzin chodzenia po najlepszych miejscach, jakie znam na tych terenach dało zbiór 4 (słownie: czterech) sztuk grzybów. 2
koźlarze topolowe, 1
koźlarz czerwony i jedna
kania. W lesie zostało kilka
maślaków zwyczajnych, robaczywych jak nie 150, ale 1550 oraz 3
kanie - wysuszone i robaczywe. Całe połacie lasów są kompletnie pozbawione jakiegokolwiek, widocznego życia grzybowego. Nawet w tym smutku, nie ma się czym otruć...;-) Chociaż kilkanaście
muchomorów czerwonych widziałem, ze 2 gołąbki i tęgoskóry, które rosną z taką upartością, jak
ceglasie w lasach Sznupoka i Tazoka.;-) Strumyki, rowy w większości suche, tylko bajora i oczka wodne mają trochę wody, ale średnio o połowę mniej tego co normalnie. Cóż, powoli będzie trzeba przełknąć gorycz nie porażki, a pogromu bezgrzybnej jesieni 2016 na Wzgórzach Twardogórskich. Czy październik przyniesie odmianę? Pewnie tak. Prognozy na kilkanaście dni naprzód coraz śmielej wieszczą babie lato i przede wszystkim suchą pogodę. Czyli szykuje się taki "wysyp", że będzie trzeba wagon kolejowy wypożyczyć...;)) Ktoś powie, "Paweł - przestań już dołować". Ok. Teraz czas na pozytywy. Brak grzybów to więcej czasu na chodzenie i zwiedzanie lasów. Pusty koszyk to lekkość chodzenia, zaoszczędzony i czas w domu na obróbkę ewentualnych zbiorów i pieniądze, bo nie trzeba wody i gazu zużywać. To również oszczędność na ewentualnym kupnie przypraw do grzybów, słoików, itp. Kolejny plus to mniejsze obciążenie półek w pawlaczach/piwnicach, bo pusty słoik waży znacznie mniej niż pełny. To wreszcie brak obciążenia układu trawiennego bo grzybki są ciężkostrawne. To również uniknięcie ewentualnych zatruć. Plusów można mnożyć jeszcze sporo. I byłoby wszystko ok., gdyby nie fakt, że to do jasnej, ciemnej i rudopurpurowej cholerki jest wrzesień, a nie luty, czyli teoretycznie najlepszy grzybowo miesiąc. Miałam wstawić zdjęcie pustego koszyka, ale ostatecznie zdecydowałem się na fotkę dwóch żywiołów. Pierwszy żywioł - słońce, odbija się w tafli drugiego, którym jest woda. W proporcjonalnej harmonii oby tych sił przyrody, byłby wysyp grzybów. W dysharmonii i dysproporcji, mamy to, co mamy. Szanse na październikowy wysyp grzybów na Wzgórzach oceniam na maksymalnie 15-20%. W wersji optymistycznej. Na potrzeby tego wielkiego "wysypu" i "fenomenalnego" sezonu na Dolnym Śląsku powinno podawać się ilość kawałka/kawałków grzyba na godzinę, a nie całych sztuk grzybów. U mnie wyszło dzisiaj 0,5 grzyba na godzinę... Pozdrawiam grzybiarzy, miłośników lasów i Admina.;-)