W ciągu trzech godzin namierzyłem 50-60 podgrzybków. Było kilka młodych i o dziwo zdrowych, ale zdecydowana większość (ten sezon, to tragedia) zaatakowane przez skoczogonki, nadjedzone przez ślimaki i inne zwierzątka.
Połowa znalezionych została w lesie. Z tych zabranych, następna połowa odpadła po dokładnym przeglądzie.
Tak czy siak, warto było. O tej porze podgrzybek liczy się podwójnie.