W trzy osoby zebraliśmy trzy dziesięciolitrowe wiaderka
podgrzybków. Było też kilka
koźlarzy, kilka
kurek i kilka
prawdziwków. Na początku wydawało się, że będzie klapa. Szło się kilkadziesiąt minut i już człowiek zastanawiał się, czy było warto przyjeżdżać, aż nagle trafiało się na plac kilkudziesięciu dorodnych
podgrzybków, potem znów przerwa i kolejny grzybowy plac i znów powtórka... W większości były to młode i zdrowe
podgrzybki na trzonach, starsze przeważnie z robalami.