No dobra, dobra.. byłem ci ja wczoraj. Po nocnej zmianie, piątek 13-stego o 7:30 oczy zmrużyłem.. o 8:30 obudził młot pneumatyczny na dole, cała chata chodziła - jak wspominałem robią łazienkę i podłogówkę, czyli ogrzewanie podłogowe, musieli skuć. Pech. Wytrzymałem tak góra kwadrans. Wykręciłem pacanowi "zicherongi", ale się poskarżył mamie, że prąd wybiło :). Cóż nie pozostało nic innego jak iść na "krzaki połazić." Uzbierałem tyle, co na zdjęciu. Były też 3
kozaki brzozowe naciągnięte wodą, zostawiłem dla rozsiewu. Aaa, i trochę więcej puszek. Stały constans heh. 12 - spać. Tyle. Pozdrawiam
PS. No tak, sobota a Zapaleńca z chrustem nie ma: (.. wanna na dworze, nowa w garażu. "Przygarnij Kropka" :)))