Niezniechęcony wczorajszą przygodą, dziś znów w lesie. Najpierw zmarnowane ponad pół godziny w lesie pół-sosnowym, gdzie nigdy nic nie znalazłem, ale uparłem się na p. brunatne... i znowu nic nie było. Potem przeniosłem się w miejsce, gdzie byłem 2 dni temu i okazało się, że sporo
podgrzybków jeszcze jest. Wprawdzie nie brunatnych, lecz w większości złotoporych, ale występy były zwykle zbiorowe. Po odrzuceniu ok. połowy zostało łącznie 90 grzybów, w tym większość p. złotoporych, trochę aksamitnych i
zajączków, 1 brunatny,
gołąbek i pół
prawdziwka. To chyba ostatnie grzybobranie.
Poza sposobem szukania grzybów podanym gdzieś tu przez admina, żeby czasem zamiast chodzić, stanąć i rozglądać się po okolicy, odkryłem nowy - na obecne warunki: stanąć i rozglądać się w poszukiwaniu białego grzyba (widać z daleka), jeśli się znajdzie, jest spora szansa, że to spleśniały
podgrzybek, w okolicach którego mogą być zdrowe :).