Las jak zwykle liściasty z domieszką sosny. Przez pierwszych 45 min. kompletne ZERO, byłem już pewien, że pierwszy raz w sezonie wrócę z niczym. Ale po przemieszczeniu się o kolejne 200-300 m pojawiły się
podgrzybki. Przez pół godziny 18 szt. (oraz
gołąbek), średnie i małe, niektóre trochę obgryzione, poza tym zdrowe. Sporo zostało w lesie (pleśń albo zarobaczenie). Gdyby nie zapadający zmrok, pewnie byłoby sporo więcej, bo przeczesując metr po metrze (to był jedyny sposób, bo brązowy kapelusz w brązowych liściach wymagał uważnego wypatrywania), można było znaleźć nawet po 2-3 w grupie.