W lesie 1,5 godziny, z czego pół to szukanie drogi powrotnej. Niby blisko domu, niby już tam chodziłam, a w obrębie kilometra znowu zabłądziłam. Jakaś katastrofa z moją orientacją w terenie. Skończyło się ciśnięcie pół kilometra asfaltem do parkingu, bo wyszłam znów nie tam gdzie zamierzałam. Dobrze, że chociaż miałam z czym, bo uzbierało się przeszło 40
prawusków i 2 małe
podgrzybki.
Prawuski w tym lesie śliczne, czyściutkie, wszystkie z jaśniutkimi kapelonkami. Przede mną ciężki tydzień bez wyjść na grzyby, co boli tym bardziej, że warunki świetne. Bywajcie.