Trochę prawdziwków, trochę podgrzybków, garść maślaków. Pierwszy przystanek w Biskupim Lesie. Wszędzie pełno zajączków, ale każdy (nawet ten co ma zdrową nogę) jest robaczywy. I gdyby nie trafiona miejscówka byłby pusty koszyk. Dalej sławetny Złoty Stok - bardzo szeroko pojęta lokalizacja. I znowu tylko przypadek uratował przed klapą. Zwiedzających leśne ostępy mnóstwo - tuziemców i przyjezdnych. Przejeżdżając przez Topolę (most na Nysie Kłodzkiej) chyba jednak więcej jest tam wędkarzy niż grzybiarzy. Czekam tylko teraz na dobre grzybowe wieści z bolesławieckich lasów lub zielonogórskich. Skakanie po górskim lesie jak kozica to nie jest przyjemność. Pozdrawiam.