Miał być las lubliniecki jednak w ostatniej chwili zmieniłem plany, jakoś bardziej ciągło bliżej domu. Spacerek od 7 do 9 i koszyczek pełny, byłoby tego więcej ale mój 9-cio letni kompan wyczerpał baterie przez ten upał. 100% nóżek do kosza 90% kapeluszy zdrowiutkich. Były maluszki i grzyby wielkości dużej patelni, miejscami zatrzęsienie muchomora czerwieniejącego dla smakoszy. Cudowny niedzielny poranek 😉