Po dwóch tygodniach już od wczoraj przebierałam nogami. A tu zonk. Słabiutko. W lesie coraz bardziej sucho. Pocieszające jest to, że pojawiły się
kozaki czerwone - 6 sztuk i wychodzą młode prawe choć pojedynczo i trzeba praktycznie chodzić ze zgiętymi plecami by je zobaczyć - tych 16 sztuk. Usiatki odeszły w niebyt, tak jak
podgrzybki złotopore. Znaleźliśmy kilka ogromnych prawych w stanie agonalnym. Poza tym będę
kozak grabowy i 4
podgrzybki brunatne. Wszystkie grzyby rosły pojedynczo w różnych miejscach. Cieszy też bardzo małe zaczerwienie młodych prawych. Z tego co po obróbce w lesie
przynieśliśmy do domu odpadł zaledwie jeden. Widziałam kilka
kań w różnym stadium rozwoju oraz pojedyncze gołąbki czerwone i żółte które zawsze zwiastowały
podgrzybki, tyle że wszystkie lasy świerkowe zostały wycięte 😢 Ślimaki trochę uspokoiły za to komary oszalały. Jestem pogryziona praktycznie wszędzie i nie pomagały żadne specyfiki z deet. Poza tym że bez przerwy mnie gdzieś swędzi wypad udany, bo brak ludzi a co za tym idzie śmieci i krzyków. I są
kozaczki czerwone. Jutro wylądują w rosole 😁 Pozdrawiam wszystkich 😁