Dzisiaj biało być blisko domu, ale wyszło inaczej. Dwie nowe lokalizacje, rozstrzelone kawał od siebie. Las mieszany z przewagą dębu, trochę buków i grabów. Przeszło 4 godziny wliczając dojazdy. Efekt gorzej niż mierny, choć las przyjazny do chodzenia, za wyjątkiem okrutnej liczby latającego, gryzącego paskudztwa wszelkiej maści. W podmokłych grabach kilka
kozaków średniej urody, w bukach 1 spory
podgrzybek. A w drodze powrotnej krótki przystanek przy parkingu w Rachowicach i cyk, zdrowiusieńki
prawusek. Generalnie w lesie czasowy strajk grzybowy. Jutro już tylko dookoła komina na rowerze.