Las mieszany. Głównie przez drwali którzy tak namieszali że tylko liściaste zostały. No ale miałem zacząc od początku - zgodnie ze strategią nie poszedłem tam na grzyby tylko na maliny
Bo tak jakoś mi się przypomniał wierszyk na maliny, na dziewczyny, niechaj idą w las chłopczyny... a może coś pomyliłem? Z mocnym postanowieniem aby nawet nie myśleć o grzybach ruszyłem z wiaderkiem w krzaczory. Wynik: jedna zdechła
sarenka, maliny sztuk 2. No to poszwendałem się po laskach i za dwie godziny łażenia spotkałem dwie kury i madźglatego maśloka. Zmiana strategii nie pomogła i dalej znajduję psińco. Następnym razem napadnę na grzyby znienacka, to może nie zdążą się pochować. Na pocieszenie na polu wypatrzyłem zająca który dzielnie pozował do zdjęcia i to tak długo, aż w końcu zrozumiałem, że to królik nauczony ludzkiego towarzystwa.