Młode, suchawe laski brzozowo - sosnowe i ich okolice. W końcu po solidnych deszczach coś zaczyna się pojawiać, a to coś to
kurki. Jeszcze niewiele, ale koszyk w ciągu godziny nazbierany. I to tych podrośniętych, drobnicę zostawiłam na "za parę dni". Przyznam szczerze, że ucieszyłam się nawet bardziej niż z
prawusków, bo tych mam zapas jeszcze z ub. roku, a
kurek od dwóch lat nie było. I 10 słoiczków jest. Pojedyńcze
koźlarze, i wybitnie piękne w tym roku, zuchwale podrabiające
prawdziwki -
goryczaki żółciowe. Ale nos mi podpowiada boletuski lada dzień :)